czwartek, 13 października 2011

Pani Blond i jej złote serce

Luźny szkic.Inspiracja poniższym wierszem p. Poświatowskiej. Najlepsze ( choć i tak marne, ha! ) wrażenie robi przy kawałkach Ólafur Arnalds.

„ptaku mojego serca
nie smuć się
nakarmię cię ziarnem radości
rozbłyśniesz

ptaku mojego serca
z opuszczonymi skrzydłami
nie szarp się
nakarmię cię ziarnem śmierci
zaśniesz”

                Pani Blond była nieduża, od zawsze cierpiała na niedowagę wiekową, miała charakter, którego nie znała i powierzchowność, którą znała na wskroś – zwyczajną. Nikt by się nie pogniewał, jeśli teraz nazwiemy ją Niezwykłą Panią Blond, nawet jeśli to prawda nie do końca opatentowana. Była więc sobie pani Blond zwyczajnie niezwyczajna, żyła w spokoju i szarości, aż pewnego dnia odkryła, że jej serce odleciało. Bez słowa jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.  Pani Blond od zawsze przeczuwała, że jej serce jest ptakiem – ulotnym, rozśpiewanym, czasem sennym. Nie wiedziała jednak, że jej ciało jest dziurawe i przepuszcza fruwających uciekinierów.
                Zostawszy bez serca, pani Blond bardzo długo nie wiedziała, co robić. Był pochmurny jesienny dzień – kolejny wdech świata , sobota o tak niskim ciśnieniu, że ludziom pękały głowy. Uznała, że w tej sytuacji wypada popłakać, lecz bez serca było trudno. Słyszała tylko swój wyobrażony szloch i tak się nim przejęła, że zamknęła swój pusty dom z psem w środku i bez celu ruszyła ulicą. Krążyła ulicami aż do ich ujścia, obszernego rynku. I tam między kamienicami i nielicznymi sylwetkami ludzi znalazła swoje serce. Niepokorny mięsień wcale nie miał skrzydeł; Choć krótkie złote włosy można było uznać za pochodne piór. Całkiem wysokie to serce było, jakby na przekór wzrostowi pani Blond. Miało zadziorną zadumę na wąskiej twarzy i złotawy, drobni sty zarost. Kolorowe ciuchy, aż dziwiło. Było mężczyzną, młodym, skorym do uśmiechu. Pani Blond oniemiała, gdy zobaczyła, że jej serce się uśmiecha.
                Skąd wiedziała, że to jej serce, a nie zwyczajny przechodzień? Uciekinier z jej niedużego ciała, a nie szanowany członek społeczeństwa? Trudno to wyjaśnić. Bo przecież pani Blond nie była naiwna, cieszyła się opinią dojrzałej, a gdy widziała zachody słońca, skromnie odwracała wzrok. Bez serca nie zmieniła się jakoś diametralnie. Ot, jej wzrok nieco poszarzał i była przekonana, że facet rozdający ulotki na rynku jest jej sercem. Nie: drugą połówką. S e r c e m.
                W niezrozumiały sposób nagle ona i on znaleźli się blisko siebie. Usiedli na ławce i zaczęli rozmawiać. Pani Blond czuła się bardzo nieswojo, tak też mówiła, a za to jej serce nadużywało słownictwa skaterów. Nie mogła się powstrzymać od coraz krytyczniejszego spojrzenia.
                Uczucia zawodu.
                Mimo to śmiali się co jakiś czas i było całkiem miło. Choć żadne z nich się nie przedstawiło i mieli zadziwiająco różne punkty widzenia na większość rzeczy. Na przemian mówiąc i milcząc przesiedzieli wspólnie godzinę. Potem serce pani Blond odfrunęło gdzieś w tłum, który pojawił się przy pierwszym słońcu. Chyba musiało coś załatwić albo miało jej dość. Ona powłóczyła się trochę jeszcze po rynku i też zniknęła między ludźmi, wróciła do domu.
                Spotkała je jeszcze potem w dusznym barze. Była tam przypadkiem z okazji wymiany. Jej litewska partnerka upijała się z innymi, a ona trochę zagubiona siedziała popalając papierosa. Miała myśli tak nadwątlone, że musiała milczeć. Winą obarczała brak serca. Zagadał do niej barman, chyba zdjęty jej melancholią. Opowiadał tak głupie żarty, że pani Blond musiała się uśmiechnąć, choćby z litości. W którymś momencie wskazał gestem na młodego blondyna gdzieś w głębi lokalu.
                - Ten tam, o – wskazała blondyna raz jeszcze. – Uważaj na niego. No bo niby taki sympatyczny i ogólnie panie gadają o nim tylko dobrze, ale z drugiej strony to dziwna sprawa. Koleś zupełnie nie stąd, a niektórzy mówią, że to jakiś typ spod ciemnej gwiazdy i młode dziewczyny uprowadza.
                Pani Blond nie wzięła tego sobie do serca (bo go nie miała), mając to tylko za bezpodstawne gadanie. Spoglądała jednak na rzeczonego blondyna. Wypaliła jeszcze dwa papierosy i podeszła w okolice nieznajomego. Pod bezpiecznym pretekstem podróży do toalety. Obejrzała sobie dokładnie tego faceta. Dużo się uśmiechał i był nawet wysoki, choć nie za bardzo, a na twarzy miał jasną szczecinę. Niebieskie oczy. I na dodatek ubierał się zadziwiająco kolorowo. Do złudzenia przypominał jej serce.
                Dziwnie się na nią spojrzał, gdy przechodziła obok.
                A kiedy wracała, ukradkiem złapał ją za rękaw i uśmiechnął się milcząco. Pani Blond nie wiedziała co robić, bo nagle znowu ogarnęło ją to uczucie pełności, gdy ma się serce w pobliżu. Ze złością odtrąciła rękę i żachnęła się:
                - Nawet nie wiesz, jak namotałeś! – i westchnąwszy, przysiadła się do niego. Musiała przyznać, że nie uciekło daleko, to jej niesforne serce.
                - No tak, ale co ci poradzę.
                Uśmiechnął się bezczelnie. Chwila ciszy.
                - I jak ci, tak, no, na luzie?
                - A nie narzekam, jest naprawdę spoko.
                Pani Blond zauważyła, że jej serce przestało tak nachalnie mówić slangiem. Mówiło trochę matowo, jakby w ciągu tych paru tygodni pozbyło się złudzeń.
                - A co teraz zamierzasz zrobić?
                - No nie wiem, dopiję to piwo i może pójdę gdzieś indziej, żeby ci nie przeszkadzać.
                - Aha, no dobra.
                W milczeniu obejrzeli dokładnie wszystkie ściany w barze, a blondyn nawet zaprzyjaźnił się z dnem swojej szklanki.
                - Ahm, a powiedz, jak to jest, że jesteś moim sercem, latasz, a jednak jesteś człowiekiem jak wszyscy inni?
                Młody mężczyzna uśmiechnął się beztrosko i wzruszył ramionami.
                - No weź, powiedz! – pani Blond wiedziała, że nie da jej to spokoju i coraz bardziej rosła w niej irytacja.
                Zanim zdążyła paść odpowiedź, nieco podchmielona Litwinka podeszła do nich i powiedziała, że chce już iść. Przyjrzała się bardzo uważnie sercu  łapczywym wzrokiem, po czym spytała co to za jeden. Pani Blond chwilę wahała się, lecz zaraz uznała, że co jej szkodzi i wypaliła:
                - Daiva, poznaj moje serce.
                Daiva skrzywiła się i mruknęła coś po litewsku. Jedno tylko serce wiedziało, że dziewczyna jest zawiedziona, bo sądzi, że jest ono zajęte. Pani Blond wzięła więc dziewczynę pod rękę i poszła z nią do domu, rzucając swojemu zbiegłemu mięśniowi pożegnalne spojrzenie. Pełne niewypowiadanych słów.
                Daiva po trzech dniach pojechała do siebie na Litwę już zupełnie trzeźwa, a pani Blond została sama. Potem poszła na studia, skończyła je obroną na piątkę, poznała mężczyznę i urodziła dziecko. Wszystko bez serca. Jedyne, co jej po nim pozostało, to sympatia z jaką patrzyła na ptaki. Nie wiedzieć czemu, wciąż wierzyła, że to dziwne stworzenie, które uciekło z jej klatki piersiowej, jest właśnie jedną z tych skrzydlatych istot.
                Przyszedł taki dzień, w którym pani Blond była już tak dojrzała, że zapomniała o swoim sercu. Tego dnia, wychodząc z domu, by odebrać córeczkę z przedszkola, na schodach swojego domu potknęła się o drobne i chude ciałko upierzonego na złoto ptaka.
                Nigdy potem już nie spotkała swojego serca.

6 komentarzy:

  1. Podoba mi się jak piszesz ;> I wiesz, chyba masz rację, może mam jakąś chorą satysfakcję z tego, że jest jak jest, trochę w tym dwulicowości, bo nie wiem sama czego do końca pragnę, miotam się.

    Hm, czy Ty także bierzesz udział w tym konkursiku? Jeśli tak, to trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś przechodziłam po tych różnych blogach i natknęłam się na to opowiadanie ;) Jej ;D Fajnie się wszystko zaczyna ;) Czekam na więcej .. hmm .. to Pozdrawiam Caroline !

    OdpowiedzUsuń
  3. Literacki blog roku. Myślałam, ze stamtąd masz adres mojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. 30 yr old Social Worker Isahella Aldred, hailing from Gimli enjoys watching movies like It's a Wonderful Life and Bird watching. Took a trip to Historic City of Sucre and drives a Ferrari 250 GT LWB California Spider. zrodlo artykulu

    OdpowiedzUsuń

Kurde. Dostaniesz całusa za nawet głupi komentarz..!*

*z pewnymi wyjątkami